filmy biograficzne z reguły spłycają geniusz artystów, żeby ułatwić odbiór widzom, no niestety. "Frida" i tak nie jest pod tym względem taka zła.

Ja przed obejrzeniem tego filmu nie miałam pojęcia o tej artystce. Może dlatego mi się podobał :)

Nie zrozumiałeś filmu. On nie miał ukazywać jej geniuszu tylko jej prawdziwe życie. Można było przecież pójść na łatwiznę i zrobić film głównie o jej obrazach i malowaniu, ale po co? Reżyser poszedł moim zdaniem dobrą drogą i wskazał co było dla Fridy najważniejsze i jej główne zmartwienia.

Ocena mocno kontrowersyjna, tym bardziej, że mamy do czynienia z na prawdę dobrym kinem. Aktorsko również trzyma wysoki poziom, Hayek udowadnia, że nie tylko jest piękną kobietą ale i grać również potrafi, a Molina jak zwykle w najwyższej formie ;) Bardzo podobały mi się takie wstawki na pograniczu fantasy gdzie rzeczywistość niejako przekształcała się w obraz. Trochę irytował mnie brak takiego zabiegu, który informowałby, że dana akcje dzieję się ileś tam lat po poprzedniej scenie, bez tego ma się wrażenie, że film strasznie zapieprza do przodu. Ale ogólnie rzecz biorąc - bardzo dobre kino.